niedziela, 13 lipca 2014

5."Gorsze od smutku jest tylko współczucie"

- Wybudza się - to pierwsze słowa które usłyszałam. Nie mogłam ruszyć żadną częścią ciała , nie mogłam wydać z siebie dźwięku , nie byłam w stanie otworzyć powiek. Umarłam? Czy jeszcze nie? Nie wiedziałam co się dzieje , ile spałam? Kilka godzin? Dzień? Góra dwa. Przypominałam sobie wszystko... Max! Co z nim?! Z całych sił spróbowałam otworzyć oczy , muszę się dowiedzieć co z nim! Udało się . Jasne światło zaczęło razić mnie w oczy , ale wiem jedno : żyję , bo to raczej niebo nie jest , do nieba by mnie nie wzięli.
Obraz zaczyna nabierać ostrości. Nie znam tego mężczyzny , chwila. To lekarz , jestem w szpitalu. Mogłam się domyślić. Ktoś jest obok. Widzę go , to George. Patrzy na mnie ze łzami w oczach . Próbuję wymówić jego imię niestety usta tylko się poruszyły. Nie wyszedł z nich żaden dźwięk.
 - jestem tu Pani Brązowooka , jestem dla ciebie - szepcze. Co się stało ?! Czemu on płacze ? Czy jest ze mną aż taķ źle?
 - Pani Carter  czy widzi mnie pani i słyszy?-patrzę na lekarza
 -tak- chrypnięcie, ledwo słychać. 
- była pani w śpiączce da tygodnie , ze względu na poważne...- nie słuchałam. Dwa tygodnie! Dwa tygodnie z życia wyjęte , a ja nic nie poczułam. Co się wtedy działo? Wzrok przeniósł się na Maxa który uśmiechał się , ale był smutny. Poczułam że pragnę go pocałować. Przestań! To nie jest odpowiednia chwila - ...czy rozumie pani? - nie wiem o co mu chodzi ale potakuje.
 - dlacze.. Nie mogę się ruszyć- wkładam w mowę wszystkie siły jednak głos i tak się łamie. 
- ciało jeszcze jakiś czas będzie takie po czym czucie powinno wrócić - powinno , co znaczy że nie musi , a może - teraz panią zostawię gdyby coś - zwrócił się do mojego towarzysza - wie pan gdzie mnie szukać - potem leżałam w ciszy jakieś pół godziny . Powoli ruszałam pacami , stopami , nogami , głową. Zobaczyłam że jestem odkryta , leżę w krótkich spodenkach i koszulkę z rękawem 3/4 . Było widać blizny na rękach i udach. Max na chwile zatrzymał na nich wzrok. Musiał je widzieć w ciągu tych dwóch

tygodni. Oszczędziłam mu widoku sznyt na brzuchu. Odnalazł moje oczy swoim wzrokiem. Nie widziałam w nich smutku , to było coś gorszego - współczucie. Łzy poleciały po moich policzkach.
 - Nie chcę wiedzieć , jeśli ty nie chcesz mówić - szepnął. Zapunktował u mnie tymi słowami , bardzo.
 - przytul mnie - wychrypiałam i już po chwili czułam jego zapach przy sobie. Wspaniały zapach jego ciała. Bezpieczna , w końcu - tak się czułam. On jest wspaniały , nie znam kogoś takiego . Ja tylko sprowadzam na niego kłopoty. Jestem jak kula u nogi. Nie wiedziałam kiedy - zasnęłam.
***
Max spał na krześle obok , a obudziłam mnie pielęgniarka. Blondynka , niebieskooka , niska od razu zapamiętałam jej twarz. Była śliczna i wydawała się miła.
- wyniki wyglądają normalnie - tłumaczyła przeglądając kartę - ale musi pani tutaj zostać do puki wszystko w środku się nie zagoi. Jak tłumaczył lekarz , byliśmy zdziwieni ze to nie była śmiertelna rana , ale jest pani silna i ma dla kogo żyć - tu spojrzała na śpiącego chłopaka - Był tu z panią od początku , a sam powinien leżeć w łóżku. Jego obrażenia nie są bardzo poważne ale jednak- po chwili opuściła moją sale , a on lekko pochrapywał pogrążony w śnie. Pod oczami miał sine plamy i spał twardo. Męczysz go - usłyszałam w swojej głowie - przez ciebie nie może normalnie żyć. Przez ciebie trafił do szpitala , prawie umarł. Narażasz go . Niedługo przez ciebie zginie , ty będziesz odpowiedzialna za kego śmierć. Zostaw go , zostaw..- głos był cichy ale ostry. Czy powinnam go posłuchać? Chcesz by zginał? To dobry człowiek a ty wpakowałaś się w jego życie niszcząc je. Zostaw go ... Zmarnujesz jego szanse na lepsze życie ... Złapałam się za głowę - Zostaw.. Chcesz patrzeć jak ranisz go kolejny raz? Zostaw , zostaw...

I zdałam sobie sprawę że to prawda. Rujnuje mu życie , niszczę je. Miałam jedno wyjście - zniknąć z niego. Podniosłam się czując lekki ból w brzuchu robiłam to wolno. Złapałam bluzę i sprawdzając czy nikt nie patrzy podeszłam do drzwi
Zerknęłam ostatni raz na chłopaka , na szafce leżała jego kurtka. Podeszłam do niej cicho i wyjęłam z portfela wszystkie pieniądze . Spojrzałam na notesik który tam był. Chwyciłam ołówek i napisałam:
Max , Prawda jest taka że jestem dla ciebie zbyt zła. Nie chce Cię zniszczyć tak , jak zrobiłam to z sobą. Przepraszam za wszystko.
Kocham cię , Ley .
I odłożyłam go na bok. Poczułam łzy w oczach , ale właśnie to było odpowiednie wyjście. Wychodząc spojrzałam na niego ostatni raz , spał spokojnie. Tak będzie lepiej. Gdy tylko przekroczyłam próg szpitala zaczęłam biec. Dawałam z siebie wszystko by szybko oddalić się od tych wspomnień. Bose nogi uderzały o kałuże rozchlapując wodę na boki. Typowa Londyńska pogoda - deszczowo. Obejrzałam się do tyłu jakby ktoś mnie gonił. Goniły mnie wspomnienia. W końcu nie miałam siły , a brzuch bolał. Ustałam i zaczęłam łapać płytkie oddechy rozglądając się . Szukałam wyjścia tej sytuacji. Taksówka była idealnym rozwiązaniem. 
- do Sydney - zakomunikowałam wsiadając. Starszy pan spojrzał na mnie podejrzliwie. 
- to daleko. Udowodnij że zapłacisz - wyjęłam z kieszeni pogniecione banknoty - zasalutował i ruszył. W radio leciały jakieś stare piosenki , patrzałam w okno jak zostawiam w tyle przeszłość. 
- może zawieźć cie do szpitala? Wszytko dobrze? - zapytał. 
 - tak . Niech pan jedzie i się nie wtrąca - już więcej się nie odezwał. Czułam pulsujący ból co nie dawało mi zasnąć. Droga była długa. Pod koniec gdy odsunęłam rękę zobaczyłam na niej krew. Była też na bluzie. Przeklinałam pod nosem . Zapłaciłam i wysiadłam. Ruszyłam uliczką patrząc jak na niebie zaczyna pojawiać się słońce. Byłam słaba , a w głowie mi się kręciło. Nie mam żadnego pomysłu co dalej. Głowa zabolała i upadłam. Nie miałam siły się ruszyć. Umrę na ulicy?



_____
zaskoczenie ? :3 dobrze ! Liczę na więcej komentarzy to moja motywacja :)

wtorek, 24 czerwca 2014

5.'Mówiłam już że nie mam szczęścia'

Wstając myślałam o wczorajszym wieczorze i o tym co się wydarzyło. To był pocałunek który przerwałam z dwóch powodów: Max był pijany więc to chyba było niekontrowane , a drugi - wystraszyłam się , normalnie stchórzyłam. Czy to dla niego cokolwiek znaczyło? Przygryzłam wargę patrząc w lustro , bo uświadomiłam sobie że dla mnie tak. Nie mogłam się zakochać... Nie w kimś takim. Czyli jakim? Takim.. Sama nie wiem. Nie chcę go niszczyć , on jest dla mnie za dobry.
  Wzięłam głęboki oddech i wyszłam kierując się do kuchni gdzie był George. Już po chwili widziałam Maxa z lekko zagubioną miną i co mnie zdziwiło bez kaca .
 - chcesz naleśnika?- zapytał przerywając niezręczną cisze. Mój brzuch jakby się ścisnął.
 - poproszę - powiedziałam tylko. Nie patrzał na mnie aż do teraz.
- ile ? - jego oczy nie pokazywały uczuć. Pokazałam na palcach dwa. Mężczyzna nagle odsunął się od kuchenki i podszedł do mnie.
 - jeśli chodzi o wczoraj .. Ja ...- zaczął ale przewiałam mu wstając.
- powiedz mi tylko jedno. - przytaknął pochylając głowę w dół- czy to co mówiłeś to prawda? - bałam się odpowiedzi , cholernie. Potrzebuję to wiedzieć jednak nie wiem czy powinnam. Patrzałam mu w oczy sprawdzając czy nie skłamie. Każda sekunda płyneła bardzo wolno. Serce przyspieszyło , a puls stał się nieregularny. Już dawno nie czułam się w ten sposób.
- tak - powiedział po niedługiej ale wolno płynącej chwili. Przysunęłam się do niego i nie czując tak przykrego zapachu alkoholu który towarzyszył mu wczoraj , ustałam na palcach i pocałowałam go. Od razu odwzajemnił pocałunek . Czułam się tak dobrze , dawno nie było czegoś takiego w mojej głowie. Tak bezpiecznie , przyjemnie . Gdy w końcu odsunęliśmy się od siebie nie potrzebowaliśmy nic mówić .

Max wrócił do naleśników , a ja piłam kawę z wielkim uśmiechem na twarzy. Muszę w końcu wrócić do siebie , ale teraz nie będę tego mówić , nie chce zniszczyć nastroju.
- jak zjesz to wychodzimy , nie masz nic do gadania - dodał gdy otworzyłam usta by zaprotestować.
- gdzie? - zapytałam skoro nie mogłam odmówić. Zaczęłam pałaszować potrawę .

 - niespodzianka ! - krzyknął. Zdziwiło mnie to , w końcu rozmawialiśmy normalnie , a ten nagle wyskakuje...
 - wszystko z tobą , ok? - przechyliłam głowę.
- ok. Cieszę się że tu jesteś - uczucie ciepła w środku znowu się pojawiło.
 - też cieszę się że tu jestem - zaśmiałam się.
- fajnie się skakało do basenu? - odezwał się gdy skończyłam jeść. Spojrzałam na niego zdziwiona. Skąd wiedział?! - kamery - szepnął
. - czekaj. Czytasz mi w myślach?- uniosłam brew. Odpowiedział na pytanie zadane w myślach , a to nie było normalnie
. - nie czytam z myśli ,czytam z oczu- jego uśmiech był śliczny i szczery.
W końcu poszłam na górę się przebrać. Miałam kilka rzeczy od Maxa więc wybrałam rurki i zwykłą koszulkę. Włosy związałam na czubku głowy i z zadowoleniem przejrzałam się w lustrze. Obejrzałam się od góry do dołu i w końcu mój wzrok trafił na ręce , na blizny. Bluza.


 Gdy złapałam niebieską bluzę i wsunęłam ją na ramiona usłyszałam krzyk. Krzyk Maxa , krzyk bólu. Zakryłam ręką usta by stłumić krzyk. Po chwili dotarł do mnie też obcy głos. Znałam ten wstrętny ton , to ten sam mężczyzna który zniszczył dom. Chwyciłam telefon i szybko wybrałam trzycyfrowy numer.
 - Ktos się włamał , zrobił coś mojemu przyjacielowi. Najprawdopodobniej ma broń - mówiłam bez składu i ładu by zdążyć. Właściwie szeptałam . Trzęsące się ręce ledwo utrzymywały telefon.
 -kto mówi? - kobieta była spokojna . 
- Jul , Jul - powtórzyłam. Nic więcej nie mogłam wykrztusić. Ledwo powiedziałam adres a usłyszałam kroki. Telefon trzymałam w ręku. Pierwsze drzwi się otworzyły, skrzypnięcie. Po cichu otworzyłam swoje drzwi i modląc się o nie skrzypiącą podłogę udało mi się wyjść. Przeszłam koło pomieszczenia gdzie był napastnik. Schody i już jestem na dole. Widok był przerażający.
 Max leżał na podłodze cały we krwi. Przygryzłam pięść by się zamknąć. Chłopak gdy tylko mnie zobaczył nakazywał palcem przy ustach cisze. Drzwi na górze zapiszczały. Wstrzymałam oddech . George szybko podniósł dwa palce po czym zgiął jednego i pokazywał na drzwi. Ruszyłam do kuchni by się schować. Palce oznaczały : jedna osoba tu , jedna na zewnątrz. Oparłam się o blat nie mogąc złapać powietrza. Gdzie do cholery jest policja ?! Kroki po schodach.
 - Gadaj gdzie ona jest bo nikt nie zdąży ci pomóc i się wykrwawisz - łzy zaczęły zasłaniać mi widzenie gdy usłyszałam ten głos. Przetarłam ręką oczy. Szedł w tą stronę. Tak cholernie się bałam. Chwyciłam nóż. Nie wierzę że to robię , to wszytko było chore. Rano było tak pięknie. Mówiłam już że nie mam szczęścia , ani trochę. Gdy tylko sylwetka mężczyzny zaczęła się pojawiać rzuciłam się na niego. Wbijając nóż na oślep. Stał tyłem patrzał na okno gdzie migały światła.


 - ty kurwo !- warknął odwracając się . Znów usłyszałam wybuch . Pistolet wystrzelił. Spojrzałam w dół , a na moim brzuchu pojawiała się duża czerwona plama. Krwawiłam. Umierałam. To koniec , zasnęłam.



_____________
rozdział :) dziękuję za komy :*  
Mam nadzieję że się podoba !

czwartek, 12 czerwca 2014

4.' Na górę mój jednorożcu ! '

Tej nocy też się obudziłam , nie z krzykiem. Było po północy. Postanowiłam iść do toalety. Wstała leniwie i po omacku ruszyłam do drzwi. Wyszłam na hall i zdziwiona zaczęłam się przysłuchiwać dziwnym odgłosom z dołu. Nie rozpoznałam głosu Maxa . Trzymając się ściany z chodziłam na dół. W końcu dotarłam do celu. To telewizor , był włączony i leciał jakiś film. Nie widziałam chłopaka więc ruszyłam na palcach przed siebie.
- Uciekasz , Lay? - aż poskoczyłam. Głowa Georgea pokazała się zza kanapy- leżał.
- Nie. Idę siku , chcesz ze mną?- zapytałam zbliżając się do kanapy.
- może następnym razem - zaśmiałam się. Chłopak był bez koszulki , opatulony w koc. Zrobiło się gorąco. Przesunął się robiąc mi miejsce. Usiadłam.
- czemu mi pomogłeś? - zapytałam prosto z mostu. Okrył mnie kocem zostawiając między nami wolną przestrzeń. Spojrzał na mnie przenikliwym wzrokiem.
- szczerze? Byłem winny twojemu ojcu przysługę - serce przyspieszyło- pomógł mi wyjść z kłopotów. Drugi powód to ty.

Nie chciałbym żeby coś ci się stało - uśmiechnął się lekko do mnie. Dalej siedzieliśmy w ciszy. Myślałam o tym wszystkim.
- spotkasz się z kolegami?-zapytałam.
- jasne. Jeśli ci to pasuje ...wolałbym jutro - spojrzał na zegar - a właściwie dzisiaj - po co mnie o to pyta? Jego życie.
- dziękuje - szepnęłam po kolejnej chwili ciszy.
- już nie dziękuj , tylko nie próbuj znowu - patrzał na ekran.
- nie. Dziękuje za tamto - zrozumiał. Chodziło i o wieczór gdy pierwszy raz go widziałam. Wracałam z jakiegoś spotkania , było późno. Nagle zauważyłam że ktoś za mną idzie. Mężczyzna , z 10 lat starszy. Potem zaczął się do mnie dobierać...gdyby nie Max... Dziękowałam mu że był przy mnie. Uratował mnie.
Przytulił mnie ramieniem. 

- wszystko będzie ok - szepnął. Jakiś czas po tym zasnęłam.
***
Gdy się obudziłam Maxa już nie było. Na lodówce znalazłam karteczkę że wróci wieczorem i mam być grzeczna. Przesadzał... Co takiego mogłam zrobić? Postanowiłam że najpierw pójdę do łazienki i doprowadzę się do odpowiedniego stanu. Umyłam się cała i owinęłam ręcznikiem. Patrząc w lustro myślałam : Kim jest ta osoba?
 Wygląda jak ja , a zachowuje się inaczej. Zmieniłaś się . Przechyliłam głowę patrząc sobie w oczy. Zdecydowanie zmieniłam się i to bardzo. To on mnie zmienił.
- miejmy nadzieję że na lepsze - mruknęłam i otworzyłam szafkę obok lustra. Były tam kosmetyki , damskie kosmetyki. Wzruszyłam ramionami i nałożyłam maseczkę. Miałam czuć się jak u siebie czy coś...

***
Patrzałam na wielki basen za oknem. Musiałam to zrobić! Kto normalny by tego nie zrobił? Ściągnęłam koszulkę i spodnie i rzuciłam się do tylnego wyjścia . Zobaczyłam swój cel , biegłam w jego stronę. W ostatniej chwili skoczyłam i wylądowałam w chłodnej widzie która zalała mnie całą. Było przyjemnie.
***

 Drzwi się otworzyły i stanął w nich Max. Znaczy nie stanął a oparł się o nie. Kołysząc się podszedł do mnie. - Lay ! Słonko ! - krzyczał. 
- Max! Pijaczyno! - zaśmiałam się cicho. 
- ej! Pomóż mi - powiedział tak , że ledwo go zrozumiałam. Podeszłam do niego a on się oparł o mnie. - na górę mój jednorożcu ! - wrzasnął. Spojrzałam się na niego jak na idiotę (którym był) . Weszliśmy z trudem po schodach. Po dłuższej chwili udało nam się dotrzeć do jego pokoju. Usiadł na łóżku. 
- wiesz ... Kocham cię - zaczął zdejmować koszulkę.
 - ja ciebie też , bardzo mi pomogłeś - oboje mieliśmy na myśli miłość przyjacielską. Podeszłam no niego , bo jak dziecko nie potrafił rozciągną koszulki z głowy. Złapałam ją i pomogłam mu
. - Nie. Ja cię kocham - złapał mnie w talii i zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć nasze usta się złączyły. Pierwsze co poczułam to alkohol. Czułam go od kiedy wszedł do domu. Nienawidzić tego zapachu był obrzydliwy. Max całował mnie w taki sposób że mogłabym zemdleć z wrażenia.
jednak odsunęłam się szybko i wbiegłam do łazienki. Ukucnęłam przy toalecie i złapałam włosy czując że za chwile zwymiotuję. Czekałam chwile jednak wszystko przeszło bokiem. Pięknie ! On mnie tylko (albo aż) pocałował. Gdyby nie alkohol wszystko było by pięknie.
Nie wróciłam już do Maxa. Poszłam do siebie , a po drodze słyszałam chrapanie chłopaka. Tego dnia nie zasnęłam tak szybko. Myślałam o tym wszystkim...






___________________
Kolejny rozdział już za nami ! W następnym wprowadzę więcej akcji, już nie mogę się doczekać waszych opinii !

poniedziałek, 2 czerwca 2014

3. 'Często członowałam lalki'

Obudziłam się o trzeciej nad ranem z krzykiem . Szybko zatkałam dłonią usta aby chłopak mnie nie usłyszał. Na próżno , Max już wchodził do pokoju. Podszedł do mnie i usiadł przy łóżku.
- wszystko ok? -zapytał. Plecami opierał się o drewniane obramowanie łóżka.
- Tak , przepraszam że cię obudziłam - odpowiedziałam po czym domyśliłam się że lekko się uśmiechną.
- co ci się śniło ?
- nic takiego ... W zasadzie nie pamiętam - ziewnęłam.
- śpij dalej , spokojnie , ja tutaj będę- oparł się głową o łóżko. To mnie bardzo uspokoiło. Jego ocena w moich oczach podskoczyła o połowę. Jeśli to było możliwe... Ceniłam go bardzo za to że mi pomógł.
Usnęłam spokojnym snem.
***
Gdy chwyciłam kanapkę zadzwonił dzwonek do drzwi. Max ruszył otworzyć. Do pomieszczenia weszła wysoka mulatka.
- Juliet? - zapytała patrząc na mnie brązowymi oczami. Kiwnęłam głową na tak - mam na imię Crystal i jestem psychologiem. Chciałabym z tobą porozmawiać - tu zwróciła się do Maxa - na osobności.
- idźcie do twojego pokoju - polecił. Poszłyśmy na górę , jeszcze przed wyjściem z salonu rzuciłam Grorge'owi zabójcze spojrzenie. Kobieta usiadła na krześle , a ja na łóżku.
 - Więc Juliet - zaczęła - często miewasz napady smutku , paniki lub myśli samobójcze? - zapytała patrząc na mnie , trzymając zeszyt na kolanach.

- dodałabym jeszcze stany lękowe i obrzydzenie do samej siebie - mówiłam naturalnym głosem. Crystal odchrząknęła.
- zacznijmy od początku - kontynuowała - jak mijało twoje dzieciństwo?
- dobrze. Tata zawsze o mnie dbał , a gdy wyjeżdżał zostawałam z nianią którą traktowałam jak mamę. Dzieciństwo było normalne - stwierdziłam. Na myśl o tacie zakręciła mi się łza w oku.
- Twoja ulubiona zabawa z dzieciństwa? - zaczęłam wprowadzać swój plan w życie.
- lubiłam zabawę w chowanego. Brałam lalkę , wkładałam ją do kartonu i zakopywałam. Często też członowałam lalki. Jednak moją ulubioną zabawą było rozcinanie żołnierzyków , polewanie ich ketchupem i patrzenie jak krwawią - uśmiechnęłam się. Ona patrzała na mnie w milczeniu dłuższą chwile po czym pożegnała się i wyszła. Chodziłam po pokoju zastanawiając się czy nie przesadziłam . Wydawało mi się że nie. Po kilkunastu minutach do pokoju wszedł Łysy.
- Panno Brązowooka co ty jej nagadałaś? Stwierdziła że już więcej tu nie przyjdzie i mam ...- zamilkł - nie ważne.

- nic takiego , zapewniam cię Panie Pięknooki , nic takiego - zaśmiałam się.
- uważasz że mam piękne oczy? Ja tez tak myślę - zamrugał szybko kilka razy. Oboje się zaśmialiśmy. Komórka w jego kieszeni zaczęła dzwonić. Wyciągnął ją i przyłożył do ucha.
 - Siema... Nie... Wiem , ale nie mogę... Potrzebuje wolnego... Około tygodnia.... Trudno jakoś musisz to załatwić , nie masz innego wyjścia.... Nie ważne... Pa - nie wiedziałam co odpowiadała osoba która dzwoniła.
- kto to?
-kolega - uśmiechnął się - chodź. Na dole są naleśniki - powiedział . Zeszliśmy do kuchni i podał talerz z pysznościami.
- dziękuję że przyszedłeś w nocy - powiedziałam gdy zjadłam pierwszego naleśnika. Nałożyłam drugiego i polałam syropem. Chłopak już wciągał trzeciego.


Odpowiedział mi uśmiechem.
- spotkaj się z kolegami , nie oddalaj się od nich przeze mnie .
Juliet you are haunting me*- zanucił. Śliczny miał głos. Mógłby dużo osiągnąć.
- jejku , mógłbyś zostać muzykiem. Masz bardzo piękny głos - komplementowałam. Odpowiedział mi szczery i głośny śmiech chłopaka.
- jestem w zespole - miał śliczne oczy które w tej chwili wpatrywały się we mnie.
- oh ! Muszę Was posłuchać- potem poszłam do łazienki. Patrzałam w lustro.
-jesteś ślina i ogarniesz to wszystko. Teraz będzie już dobrze - patrzałam na swoje odbicie i mówiłam do niego.
- teraz , z Maxem będzie ci łatwiej. On jest dla ciebie wielkim wsparciem - rozpuściłam włosy. Przemyłam twarz wodą i ubrałam się w koszulkę w której spałam. Dzisiaj chodziłam w ubraniach chłopaka.
- potrafisz to wszystko uporządkować , jesteś silna.. Jejku gadam sama ze sobą. Świetnie , jestem bardziej psychiczna niż myślałam! Brawo dla tej pani - zaśmiałam się i pomaszerowałam do łóżka. Obym spała spokojnie i żeby sen był spokojny. Zasnęłam. Tej nocy też się obudziłam...




 





*- Juliet prześladujesz mnie - fragment piosenki zespołu Lawson- Juliet .
Zapraszam do czytania ! Mam nadzieję (jak zawsze) że się podoba.

środa, 28 maja 2014

2. "Może powinnam tam zginąć "

                                                    OBSERWUJ ----------------->

- Nie możesz mnie tu trzymać! - krzyczałam.
 - kto mi zabroni? - usłyszałam zza drzwi męski głos.
- do cholery wypuść mnie ! To nie legalne! Obiecuje że nie pójdę na policję , tylko mnie wypuść !- usiadłam przy drzwiach.
- robię to dla ciebie. Zrozum to ...- to był ten sam chłopak który mnie ogłuszył bym nie mogła skoczyć. Byłam w jasnym pokoju z jednym oknem , były w nim kraty. Żadnej drogi ucieczki. Trzyma mnie tu jakiś psychol. Nawet nie wiem jak wygląda.. Wstałam i ruszyłam z miejsca.
- proszę daj mi odejść - zaczęłam płakać. Usiadłam koło okna i schowałam twarz w dłonie. Byłam nieprzytomna półtorej dnia , porządnie mi przywalił. Drzwi się otworzyły , nie miałam zamiaru uciekać. Sprzałam na zbliżającą się postać-. Max ? - szepnęłam. To syn przyjaciela mojego ojca. Widzieliśmy się tylko kila razy w życiu.
 - Juliet Hayley Carter mnie pamięta - uśmiechnął się i klęknął przy mnie.
- czego chcesz ? - zapytałam.
-chcę być twoim aniołem stróżem , chcę byś była szczęśliwa i bezpieczna. Pozwól mi sobie pomóc. Dziewczyno pozwól się kochać , a ja nauczę cię jak kochać siebie - spojrzał mi w oczy. Chłopak nie zmienił się bardzo. Nadal był łysy , a twarz była identyczna. Przytuliłam się do niego , potrzebowałam tego. Zaczął gładzić mnie po włosach . Długo tak siedzieliśmy , bardzo. Musiałam się otworzyć , a on mnie wysłuchał i pocieszał . Powiedziałam mu wszystko. Opowiedziałam całe swoje życie. Ulżyło mi i to było coś czego potrzebuję .
 - tam jest łazienka , a tu masz ubrania - podał mi kupkę ubrań. Kiwnęłam głową i poszłam w stronę łazienki. Wyglądałam koszmarnie. Ledo się poznałam w odbiciu.

Gdy już byłam czysta , było o wiele lepiej. W końcu wyglądałam jak człowiek. Ubrania to spodnie dresowe i zwykła koszulka na krótki rękawek. Nie. Potrzebuje długi , nie chce mu teraz pokazywać blizn. Gdy wyszłam z łazienki na krześle zobaczyłam bluzę. Od razu ją ubrałam.
- proszę - powiedział i postawił na stoliku talerz z kanapkami. Zjadłam kilka szybko. Potem siedzieliśmy w ciszy.
 - dziękuję. Dziękuję że mi wtedy pomogłeś - tym razem to on mnie przytulił. Czułam się bezpiecznie. Brakowało mi tego , bardzo. Cieszyłam się że wtedy tam był. Gdyby nie on .. Nie było mnie. Może on nie powinien mi pomóc ? Może powinnam tam zginąć?
- prześpij się , jutro porozmawiasz z psychologiem - byłam bardzo zmęczona. Zła energia mnie opuściła. Został tylko smutek . Położyłam się , a chłopak wyszedł. Nie wiedziałam czy zamknął drzwi na klucz czy nie i tak nie miałam zamiaru ciekać. To było jedyne miejsce gdzie czułam się bezpieczna. Zasypiając zastanawiałam się co powiem psychologowi. Chciałam nagadać mu bzdur , zrelaksować się i zabawić... Ten jeden raz.



_________
Jest kolejny rozdział . Podoba się ? Liczę na komentarze :) one bardzo mnie motywują do dalszego pisania i zapraszam do obserwowania bloga ;)

poniedziałek, 26 maja 2014

1. 'Pomyliłam miłość z litością'

Dwa dni temu. 
Nie mam siły. Nie wytrzymam dłużej. Nie potrafię znieść tego ciężaru. To koniec. Po co żyć gdy nie ma dla kogo ? Mój ojciec zmarł pięć miesięcy temu , został zabity. Mama... nigdy jej nie było. Zostawiła nas. Teraz jestem sama. Całkiem sama.
 Znasz to uczucie gdy nie masz się do kogo odezwać? Nikogo nie ma. Nikogo. Na mojej lewej ręce widnieją 'ślady przeszłości' które zrobiłam by zapomnieć o bólu psychicznym. Chciałam by ten ból zastąpił fizyczny. Pragnęłam zagłuszyć tą cholerną pustkę która wierciła we mnie dziury. Teraz już nie potrafię tego zagłuszać , wszystko mnie przerosło. Nie umiem dać sobie rady z najprostszymi czynnościami.
 Po moich policzkach ciekły łzy , zaczęłam biec.
Czy ty rozumiesz ten ból? Nie. Masz rodzinę której na tobie zależy. Ja , ja nie mam nikogo. Jestem sama. Dzisiejszy dzień mnie dobił. Przyszło do mnie dwóch mężczyzn i chcieli pieniędzy , podobno za długi ojca.... Zniszczyli jedyną rzec która została mi po tacie - zegarek na łańcuszku .
Dzięki niemu zawsze czułam że był przy mnie , teraz nie mam kompletnie nic.
 Nie zważając na deszcz , cała przemoknięta brnęłam na przód . Miałam cel i już za chwile do niego dotrę. Nie zwracałam uwagi na ludzi , chciałam tam być jak najszybciej.
W końcu mi się udało.
 Odgarnęłam mokre włosy z twarzy i zobaczyłam swój cel. Most. Tego pragnęłam od dłuższego czasu , wolności . Podeszłam i drżącymi rękami złapałam zimną , mokrą , metalową barierkę. Przełożyłam jedną nogę , potem drugą nadal trzymając się mocno . Palce posiniały z wysiłku.
Spojrzałam na dół. Woda , szybko płynąca - wolna. Zamknęłam oczy i wsłuchałam się w szum wody. Głośno szumiała. Oderwałam dłonie i uniosłam je do góry . Wystarczyło się odepchnąć.
 - Nie ruszaj się!- usłyszałam za sobą głos , w tej sekundzie otworzyłam oczy. Teraz albo nigdy. Już miałam się odepchnąć gdy ktoś złapał mnie w talii i przeciągnął tak , że spadłam na ulice razem z tą osobą.
 - zostaw mnie !- warknęłam przez płacz i podniosłam się.
-Witaj Panno Brązowooka ! Tylko spokojnie - nie , błagam nie teraz. Ruszyłam w stronę barierki. Nie zważałam na osobę która powstrzymała mnie za pierwszym razem. 
- wybaczysz mi to - po czym poczułam silne uderzenie , a świat zawirował mi przed oczami. Jedyne co pamiętam to niebiesko-szare oczy wpatrzone we mnie z ... Miłością? Tak . To zdecydowanie to uczucie , którego nie widziałam tak długi czas... A może pomyliłam miłość z litością?